|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Agnes
Administrator
Dołączył: 20 Lip 2006
Posty: 686
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Mroczna Puszcza
|
Wysłany: Wto 18:05, 17 Kwi 2007 Temat postu: Rok 2070 |
|
|
*Podnieść kurtynę!*
Nie do końca zdrowe na umyśle, Meg i Agnes mają zaszczyt przedstawić swój wspólny tffór. Geneza tegoż tekstu sięga którejś tam lekcji języka polskiego.
Nie odpowiadamy za wszelkie reakcje, po przeczytaniu "tego czegoś". Osobiście jesteśmy baardzo zadowolone ^^
Przedstawienie czas zacząć!
* Na scenę wychodzi mały człowieczek, łudząco podobny do Włóczykija. Rozgląda się niespiesznie, poluzowując lekko żółtą chustę przy szyi. Jeszcze raz zezuje na czerwoną kurtynę, pokryta kurzem, po czym zaczyna czytać, po małym odchrząknięciu.*
"Piękne Damy i Szlachetni Panowie. Oto jest opowieść, jakiej nigdy w życiu nie przeczytaliście. Rok 2070 - autorstwa Meg & Agnes, czyli w skrócie - Meganes." *Kłaniając się, schodzi ze sceny*
Rok 2070
Agnes przychodzi do Megana, ściskając w ręce różowy, moherowy berecik z guziczkiem. Megan, nosząca niebieskie dresy i białą koszulkę z podobizną Włóczykija, wyszczerza się w bezzębnym uśmiechu ( i cały ten aparat cholera wzięła). Dyskutują na temat zakończenia vita-somnium-breve. Przy akompaniamencie „Downtown” zdecydowały się wreszcie zabić młodych Potterów, popierając decyzję argumentem „przecież to działo się prawie sto lat temu!” oraz pomstując na Severusa S. Ag w przypływie furii macha beretem nad głową, z okrzykiem na ustach. Meg wyciąga ze sterty starych gazet zdjęcie Sayida Jarraha, a tuż obok niego widnieje młody Robert Pattinson, z rozwichrzonym włosem. Megan, lekko chwiejąca się ręką rysuje podobiznę Voldemorta, po czym robi z niej tarczę do rzutek. Szaleńczy Lord Samozwaniec zostaje naszpikowany dziurkami, a dwie wierne przyjaciółki zasiadają przy DVD, by obejrzeć wszystkie części Harry'ego Pottera, popijając herbatę z rumem. Podczas seansu Agnes zasypia trzy razy, a Megan, biorąc szklaneczkę domowej wiśniówki, przypomina sobie o 10558 odcinku „Mody na sukces”. Ag przebudza się gwałtownie, słysząc zmysłowy głos siedemdziesięcioletniego Jacka Shepharda, który niespodziewanie pojawił się na plazmowym ekranie. Meg, lekko chwiejnym krokiem, przyniosła chrupki deluxe, zmiękczane dla bezzębnych amatorów kina i omal nie rozlała advocatu.
- Ach, Meganie. Pamiętasz tego wyłupiastego Benrego?* Bardzo dobrze, że wreszcie go zabili, pomiot szatana!
- Biedni zagubieni, przez Locke'a nie naprawili sonaru. Sayido dał by radę! Zostali porzuceni na wyspie i tylko Dharmiaści im czasem paczki zrzucają.
Na ekranie pojawiały się postacie w różnym wieku. Zawsze przystojny Sawyer vel Harry Potter, który z trudem utrzymywał, czytaną wnukowi, książkę i Kate, gotująca zupę z mango. Sayid, zagryzając ciasteczkami w kształcie rybek, spawał telewizor z bambusa. Tym razem nikt nie przysypiał.
*
Agnes jakoby przytruchtała do Megana w profilowanych kierpcach, machając z daleka odblaskowym, różowym beretem, tudzież Megan przyjechała Lexusem rzucając w nią płytką z Troją i jej niekonwencjonalnym lektorem.
- Megan, szuraj szybciej tymi reniferkowymi łapciami. Mam ci coś do pokazania – wysapała Agnes, zmęczona długim biegiem po pięciu schodkach, prowadzących do jej zielonego domku z basenem w ogrodzie.
Spędziły miłe popołudnie, siedząc przy grillu, na którym piekły się apetyczne kiełbaski.
- To co chciałaś mi pokazać? - zapytała Meg, przygryzając pieczony chleb.
- Aaa tak...- Ag podrapała się po głowie w zamyśleniu – Chodź moja kochana. Ta skleroza, ale żeby w moim wieku...?
Zeszły do klimatyzowanej piwnicy, gdzie w najodleglejszym jej zakątku, mieścił się niewielki pokoik z tapetą w białe margerytki i bambusowymi roletami na wyimaginowanych oknach.
W roku stało duże biurko i dwa krzesła. A na blacie spoczywało TO. TO – przykryte ręcznie dzierganą serwetą, skrywało wiele tajemnic. Megan, z ognikami szaleństwa w oczach, odsłoniła zamaszyście „niepotrzebną szmatę”, na co Ag zareagowała cichym prychnięciem.
- Ag...Skąd TO masz?
*szatański chichot*
- Słodka tajemnica. To model Macintosha z 2010 roku. Pamiętasz, że nigdy ich nie lubiłyśmy? Ale to jest absolutne cudo! I działa...
Margaret szybko zasiadła na obrotowym krzesełku i z namaszczeniem dotknęła, o dziwo miękkiej(!), klawiatury.
- Czy to jest to, o czym ja myślę, Aggi?
- Tak. To są notki Dili z lilyann-e i z diabła u prady. Pamiętasz tę dziouchę? Świetna babka z niej była i pisać umiała.
- Jak mogłabym nie pamiętać! Toż to cudo. Znalazłaś tę starą płytę z notkami?
- Znalazłam. A swoją drogą, ciekawe gdzie teraz Diluś jest.
- Pewnie znowu wyemigrowała. Myślisz, że Grecja?
- Całkiem możliwe. Popatrz dalej.
- Czy to jest...?
- Yhm. Aś, Dila, Irys i Ver.
- Moje kochane dziouchy! Gdzież one przepadły w tym wielkim świecie. A kiedyś było tak sielankowo... To ich rozdziały?
Ag i Meg spędziły sześć godzin prze komputerem, czytając, pokryte wirtualnym kurzem, opowiadania i oglądając zdjęcia ze zjazdu forumowiczów gingersa. Z fotografii uśmiechały się Irys, Verbina, Dila, Asiątko, Cmentary oraz Megan i Agnes.
Koło trzeciej nad ranem w pokoiku było słychać tylko chrapanie i chór Gregoriański ze ściszonego Winampa. Na ekranie pojawił się wygaszacz. Zielono-srebrny napis głosił: „Jeden Rysiu – dwa warzywa. May the Force be with you.”. W kominku wesoło trzaskał ogień.
***
W sierpniu Megan i Agnes zainstalowały się w niebieskim pokoiku na pięterku dużego domu „Pod Włóczykijem”, który otoczony był sosnowym laskiem. Mieszkały w komnatce z bambusowymi roletami i trzcinowymi dywanikami.
Meg pojawiła się w drzwiach w zielonym, rekreacyjnym dresiku i propagandowej koszulce z logo Włóczykija. Za nią dreptała Ag, w takim samym stroju, podpierająca się szpicrutą ozdobioną głową węża. Załapały się jeszcze na popołudniowy seans Piratów z Karaibów...
Megan Margaret leżała w czerwono-złotej pościeli i mamrotała niezrozumiale. Nad nią krzątała się pielęgniarka. Meg przez ściśnięte gardło wycharczała do młodej kobiety:
- Moja ostatnia wola... Dajcie mi... notkownik**!
Agnes Mariachi wierciła się niespokojnie na zielono-srebrnej poduszce, oczekując pielęgniarki. Różowy beret z guziczkiem zsuną się z jej siwych włosów.
- Moja ostania wola, kochanieńka. Weźcie to...- trzęsącymi się rękami, podała pielęgniarce plik zapisanym kartek – Przepiszcie i zamieście na vita-somnium-breve. Pożegnajcie od nas czytelników, będę za nimi tęsknić - zachlipała, po czym głośnio wydmuchała nos w jedwabną chusteczkę, którą dostała od Margaret – Forum pod Gingersem przekażcie nowemu pokoleniu. A teraz przysuń mnie do Meg. Nie obijać się! Gdzie mój Rysiu***?
Na niebieskiej ścianie przyczepiona została podobizna Lorda Voldemorta oraz zdjęcia Sayida Jarraha i Desmonda z czasów trzeciego sezonu „Zagubionych”. Na kołeczku smętnie zwisały dwa różowe bereciki z guziczkami...
__________________________________
* Benry – Ben Linus z serialu „LOST”, który podszywał się pod Henry'ego. Autentyczne, Meganesowe słowotwórstwo.
** notkownik – nazwa zeszytu, którego Megan, tudzież Agnes używają do pisania notek.
*** Rysiu – tak, nie do końca zdrowa na umyśle Ag, nazwał swoją szpicrutę ze srebrną głową węża, której tak naprawdę nie ma, ale bardzo chciałaby na zawsze pożyczyć ją od Lucjusza M.
Ostatnio zmieniony przez Agnes dnia Czw 16:06, 19 Kwi 2007, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Moony
Patronus to pestka
Dołączył: 06 Kwi 2007
Posty: 284
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5
|
Wysłany: Wto 18:34, 17 Kwi 2007 Temat postu: |
|
|
hmmm.... gdyby Rysiu to przeczytał To jest po prostu sweet. tutaj ma zdecydowanie lepszy charakterek niż rękopis, bo te małe skrawki papieru to się naprawdę ciężko czytało. Ale macintosh!!! Gdybym ja w podeszłym wieku miała na nim coś robić to zawał murowany. Chylę głowy dzieuchy przed waszym talentem....
|
|
Powrót do góry |
|
|
Agnes
Administrator
Dołączył: 20 Lip 2006
Posty: 686
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Mroczna Puszcza
|
Wysłany: Wto 19:31, 17 Kwi 2007 Temat postu: |
|
|
Ależ te małe skrawki papieru mają swój nieodparty urok... małych skrawków papieru.
Yghm, wolałabym jednak żeby Rysiu R. tego nie przeczytał. nie wydasz nas Mooney, prawda?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Moony
Patronus to pestka
Dołączył: 06 Kwi 2007
Posty: 284
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5
|
Wysłany: Pią 15:08, 20 Kwi 2007 Temat postu: |
|
|
Nawet nie mam zamiaru przecież jakby się dowiedział to byłoby ciężko zwiać bo Rysiu za dobrze biega. Fakt urok jest zwłaszcza wtedy jak ktoś chce przeczytać ale są za małe literki.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Agnes
Administrator
Dołączył: 20 Lip 2006
Posty: 686
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Mroczna Puszcza
|
Wysłany: Pią 16:03, 20 Kwi 2007 Temat postu: |
|
|
Nie no Moony, nie mów, ze nie widziałaś tego co było napisane na tych karteczkach ^^ a no zdarzało się, ze ścieśniało sie druczek i pisało nad linijkami... ale pomińmy kwestię. Te okrągłe i duże literki to Megana, a te małe i niewymiarowe to Ag
Co do R. Nie uciekłabyś :]
|
|
Powrót do góry |
|
|
Moony
Patronus to pestka
Dołączył: 06 Kwi 2007
Posty: 284
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5
|
Wysłany: Nie 18:27, 22 Kwi 2007 Temat postu: |
|
|
Oj, wasze pismo rozpoznaje, i większość przeczytałam ale czasami ciężko było się rozczytać
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dila
Oswaja smoka
Dołączył: 24 Lip 2006
Posty: 488
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków/ Olesno
|
Wysłany: Wto 13:56, 24 Kwi 2007 Temat postu: |
|
|
powaliło na kolana po prostu "klękajcie narody". zjechałam z krzesła pzy fragmencie o mnie wyemigrowała do Grecji?! owszem w sierpniu na 2 tygodnie dziękuję, że chociaż fragmentarycznie umieściłyście mnie w waszym opowiadaniu. wypas
|
|
Powrót do góry |
|
|
Agnes
Administrator
Dołączył: 20 Lip 2006
Posty: 686
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Mroczna Puszcza
|
Wysłany: Wto 15:42, 24 Kwi 2007 Temat postu: |
|
|
Miało być więcej o Was - dziouchach, Dil, ale jakoś tak wyszło ^^
Może kiedyś jeszcze powstanie jakaś cześć.
Dziękujemy za pochlebną opinię
Zabierzesz nas do Grecji? Proszę proszę proszę!
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dila
Oswaja smoka
Dołączył: 24 Lip 2006
Posty: 488
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków/ Olesno
|
Wysłany: Wto 19:24, 24 Kwi 2007 Temat postu: |
|
|
te piękne oczy.... ech... i jak można temu się oprzeć. nie wiem, nie wiem... moze zmieścicie się w którejś z walizek...
mam jeszcze opcję Irlandii na 2 tygodnie, oczywiście nie do pracy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Agnes
Administrator
Dołączył: 20 Lip 2006
Posty: 686
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Mroczna Puszcza
|
Wysłany: Śro 15:42, 25 Kwi 2007 Temat postu: |
|
|
Agnes jest bardzo pakowna
Irlandia brzmi ciekawie ^^
A Ag chyba w grudniu pojedzie do Krakowa, mam nadzieję Dil, ze już tam będziesz
P.S. Nie od dziś wiadomo, że oczom Agnesa nie można się oprzeć... ^^
|
|
Powrót do góry |
|
|
Moony
Patronus to pestka
Dołączył: 06 Kwi 2007
Posty: 284
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5
|
Wysłany: Śro 19:01, 25 Kwi 2007 Temat postu: |
|
|
hehe... Agnes robi oczy jak kot ze Shreka. mnie to możecie to Islandi zabrać bo tam chyba tak często rur kanalizacyjnych nie naprawiają
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dila
Oswaja smoka
Dołączył: 24 Lip 2006
Posty: 488
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków/ Olesno
|
Wysłany: Pią 16:58, 27 Kwi 2007 Temat postu: |
|
|
a ja pisze i pisze i pisze coś w guście "Rok 2070"... jest fajnie
mogę się pochwalić [i przepraszam za a] ale odebrałam dzisiaj świadectwo kończące LO i jestem absolwentką i mam teoretycznie wakacje. jeszcze matura do 17.05 i jestem wolna
a jak będziesz w Krakowie, Ag, to koniecznie daj znać. postaram się gdzieś cię tam znaleźć
|
|
Powrót do góry |
|
|
Cmentary
Zagubiony w labiryncie
Dołączył: 30 Lip 2006
Posty: 530
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z wioski Czarnej Śmierci
|
Wysłany: Sob 19:06, 28 Kwi 2007 Temat postu: |
|
|
Diluś, doskonale. Moje gratulacje...
Spoglądając wzrokiem nie uważa powyższego wpisu(Dila) za , ponieważ dotyczy on tak jakby czasu przyszłego. Rok 2070 jest czasem przyszłym i twój wpis Diluś to nie offtopic.
Moje gratulacje, zrób zdjątko świadectwa i je tu wklej. Niech ci się w przyszłym życiu wiedzie...
Opowiadanie super, jednak to nie jest ten styl, który poznałam na imprezce...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dila
Oswaja smoka
Dołączył: 24 Lip 2006
Posty: 488
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków/ Olesno
|
Wysłany: Nie 11:06, 29 Kwi 2007 Temat postu: |
|
|
Dobra. Natchnęło mnie i wzięłam przykład z WAS, czyli Agnes i Megan. Nie mogłam się powstrzymać. I zamiast pisać prace maturalną, piszę to, co za chwilę (chyba) macie zamiar przeczytać. Nie obraźcie się i potraktujcie to jako ciąg dalszy, bądź historię alternatywną. Dalej mamy rok 2070...
Europa, Wyspy Brytyjskie, Anglia, Londyn, rok 2070
Osiemdziesięcioletnia staruszka z burzą siwych loków spaceruje leniwie po St. James Park niedaleko Opactwa Westminsterskiego. Wystraszona nagłą chmarą gołębi, krzyczy w jakimś tubylczym języku i wymachuje w powietrzu metalową laską na Bogu ducha winny drób. Klnąc cicho pod nosem siada na jednej z zielonych ławek przy stawie z łabędziami i wyciąga z kieszeni torebkę z okruchami chleba. Niespiesznie zaczyna karmić te niewdzięczne i krwiożercze bestie. Wygląda dość niepozornie w czarnych butach i spodniach, zielonym swetrze i w czarnych przeciwsłonecznych okularach.
Jakaś grupa studentów podchodzi zaaferowana i przejętym głosem przeprasza, że przeszkadza. Z namaszczeniem podsuwają jej pod nos książkę. Na okładce jest tak dobrze jej znana twarz wyimagowanej Medei Pearl, jednak tytuł jest inny, niż pierwotny. Diabła u Prady uznano za plagiat i na poczekaniu musiała wymyślić coś innego. Czarnymi literami wydrukowano The Libertines i ku zdumieniu wszystkich, szczególnie jej samej, zaczęło się całkiem nieźle sprzedawać. Ze zniecierpliwieniem spogląda na otaczającą ją grupkę. Szybko wyciąga pióro, marze kilka razy i studentów nie ma. Chwała i cześć, bo jest umówiona. Rozgląda się dyskretnie, ale nie widzi żądanej osoby. Na ławce obok przysiada jakaś staruszka z papierową torbą w koszyku. Wyciąga z niej różową włóczkę i zaczyna dziergać coś w stylu beretu. Osiemdziesięcioletnia staruszka kiwa z politowaniem głową.
- To dziadostwo dotarło już nawet na Wyspy – mruczy do siebie w tubylczym języku.
Na kolejnej ławce siadają dwie inne staruszki i zaczynają przeglądać jakąś gazetę nogami do góry.
- Co za głupie kwoki – mruczy do siebie znowu.
Odmachuje im z wymuszonym uśmiechem rozpoznając w nich chwilę wcześniej dwie nowe sąsiadki z dołu, które wprowadziły się jakiś dwa miesiące temu do jej kamienicy. I nagle na drugim końcu ławki siada młody mężczyzna. Ma około dwudziestu pięciu lat, dłuższe czarne włosy, zielone oczy, okulary i cienką bliznę w kształcie błyskawicy na czole. Bez słowa rozkłada gazetę i zaczyna czytać.
- Kazałeś na siebie czekać – mamrocze z wyrzutem staruszka gładko przechodząc na angielski.
- Drobne problemy z aportacją – odpowiada.
- Jakoś mnie to nie dziwi... – mówi staruszka niewzruszona – Masz to, co chciałam?
- Oczywiście – odpowiada trochę urażonym tonem – Wątpiłaś w nas?
- Jakżebym śmiała? – kpi – Ile?
- Tyle, co zwykle.
- Za wysoko się cenisz, smarkaczu.
- Jestem starszy od ciebie! – prawie krzyknął, płosząc łabędzie – I to o całe osiem lat!
- Jakoś nie wyglądasz na te swoje dziewięćdziesiąt... No, ale teraz to coś innego. Masz – podaje mu plik kartek – Severus się ucieszy. Irys, Agnes i Meg się postarały.
- To dobrze – mówi – Przynajmniej na was można polegać. A nie na te idiotki piszące o córkach Riddla, wampirach w Hogwarcie i innych bzdetach.
- A tak w ogóle jak się ma Wujek Samo Zło? – pyta ze śmiechem staruszka.
- Po waszej ostatniej dostawie wpadł w taki samozachwyt, że trzeba go było przyczepić zaklęciem do ściany, bo tylko chodził w kółko i straszył Rona. Przy tym śmiał się opętańczo, a potem chichotał zacierając ręce. Severus nie wytrzymał i wylał na niego zupę pomidorową.
- Ale to nie było aż takie... opętańcze – mówi staruszka zdziwiona.
- Wydawało mu się, że jest mroczny i gotycki. Wiesz, te całe rozmowy o miłości, śmierci i przemijaniu na cmentarzu z Bellą autorstwa Meg były bardzo przekonujące.
- Rozumiem... – mamrocze staruszka – Teraz twoja kolej – wyciąga rękę w stronę chłopaka.
Ten z wyraźnym wahaniem sięga do kieszeni marynarki. Wyciąga z niej mały flakonik z jasno niebieską substancją.
- Sev mówił, że wystarczy jedna kropla na każde dziesięciolecie, więc nie przeholuj...
- O mnie się nie martw, o mnie się nie martw... – nuci staruszka w tubylczym języku, a chłopak nic nie rozumie – Don’t matter, Potter. I’m in good hands.
- That means?
- In my own.
Wstaje, bierze swoją laskę i rzuca ostatnie okruchy chleba do stawu. Poprawia okulary, dyskretnie bierze od chłopaka flakonik i odchodzi. Nie zwraca uwagi na cztery cienie kryjące się w krzakach.
[W ramach wyjaśnienia, gdyby ktoś się nie łapał: babcie są cztery – zielona, niebieska, żółta i czerwona, a staruszka jest jedna. Imiona dojdą później spacerkiem.]
Wchodzi na klatkę schodową.
Ma dziwne wrażenie, że wszyscy sąsiedzi ją obserwują. Szybko wsuwa kartę magnetyczną do czytnika przy drzwiach mieszkania. Wchodzi pospiesznie i głośno zatrzaskuje za sobą drzwi. Wiesza płaszcz i staje oko w oko z czterema babciami w tweendowych płaszczach, które mierzą w nią z gocków*. Wszystkie ubrane są w spódnice za kolana, dziergane sweterki i wyposażone w okulary przeciwsłoneczne. Z kieszeni płaszczy niebezpiecznie zwisają tevlarem** wzmacniane moherki.
- Żadnych gwałtownych ruchów – mówi jedna z nich w tubylczym języku.
Staruszka błyskawicznie sięga do paska spodni i wyciąga dwie 9-cio milimetrówki, nie spuszczając żadnej z babć z oczu.
- Nauczyła się, skubana, wreszcie tym posługiwać – mówi ta w zielonym swetrze.
- Jakie miłe spotkanie po latach – mówi babcia w niebieskim swetrze.
- To my się znamy? – pyta staruszka zdziwiona.
- Nie poznajesz nas, Dil? – dopytuje się babcia w żółtym swetrze opuszczając broń.
- Co się dziwisz, Ag – mówi babcia w czerwonym swetrze – Sama ledwo ją poznałaś.
Staruszka patrzy na cztery babcie nie wiedząc o co chodzi. Mierzy w nie dalej i widzi jak te opuszczają szybko broń i masują sobie nadgarstki marudząc przy tym głośno. Z kuchni dobiega je dźwięk zegara i jakieś jęki.
- Wybacz – mówi ta, nazwana Ag – Musiałyśmy go związać.
Wzrusza ramionami i patrzy przepraszająco na staruszkę, której ręce ze zdumienia opadły.
- Nie przejmuj się nią – odzywa się nagle babcia w zielonym swetrze – Ag chciała nadać sytuacji więcej dramatyzmu.
Staruszka mdleje pod wpływem szoku.
*glock – taki śmieszny pistolet
**tevlar – to wzmocnienie np. na pociskach lub w kamizelkach kuloodpornych
CDN.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Meg
Administrator
Dołączył: 20 Lip 2006
Posty: 462
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Krainy Deszczowców
|
Wysłany: Nie 12:12, 29 Kwi 2007 Temat postu: |
|
|
Nie no Dila padłam ze śmiechu Dobre, dobre, a ten fragment o babciach z pistoletami to już w ogóle mnie powalił
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|