|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Dila
Oswaja smoka
Dołączył: 24 Lip 2006
Posty: 488
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków/ Olesno
|
Wysłany: Pon 13:23, 04 Cze 2007 Temat postu: Tłumaczenia ang/pol |
|
|
Tak jakoś mnie wzięło. Gdyby komuś się chciało coś tłumaczonego tu wsadzić to zapraszam. Ja niedługo coś dorzucę.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Moony
Patronus to pestka
Dołączył: 06 Kwi 2007
Posty: 284
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5
|
Wysłany: Pon 13:47, 04 Cze 2007 Temat postu: |
|
|
Jedyne co mogę tłumaczyć to napis na mojej bluzce, po ang.: " Anything boys can do... Girls can do better" czyli "Cokolwiek zrobią chłopcy, dziewczyny zrobią to lepiej". I na tym się kończy moja znajomość angielskiego ale ogólnie to fajny pomysł.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Cmentary
Zagubiony w labiryncie
Dołączył: 30 Lip 2006
Posty: 530
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z wioski Czarnej Śmierci
|
Wysłany: Wto 14:24, 03 Lip 2007 Temat postu: |
|
|
Dila, a ,może ty byś przetłumaczyła jakieś opowiadania?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dila
Oswaja smoka
Dołączył: 24 Lip 2006
Posty: 488
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków/ Olesno
|
Wysłany: Śro 11:34, 04 Lip 2007 Temat postu: |
|
|
pisze i tłumacze:] miniaturka, ale będzie
|
|
Powrót do góry |
|
|
Agnes
Administrator
Dołączył: 20 Lip 2006
Posty: 686
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Mroczna Puszcza
|
Wysłany: Śro 21:25, 04 Lip 2007 Temat postu: |
|
|
A zdradzisz nam tytuł?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dila
Oswaja smoka
Dołączył: 24 Lip 2006
Posty: 488
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków/ Olesno
|
Wysłany: Czw 13:14, 05 Lip 2007 Temat postu: |
|
|
"Godziny"
|
|
Powrót do góry |
|
|
Meg
Administrator
Dołączył: 20 Lip 2006
Posty: 462
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Krainy Deszczowców
|
Wysłany: Czw 18:23, 05 Lip 2007 Temat postu: |
|
|
Ou Ja narazie nie mam czasu jakoś, musze się wziąć za cost troche i jakoś rozkręcić to opowiadanie
|
|
Powrót do góry |
|
|
Agnes
Administrator
Dołączył: 20 Lip 2006
Posty: 686
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Mroczna Puszcza
|
Wysłany: Czw 19:32, 05 Lip 2007 Temat postu: |
|
|
A o kim są "Godziny"?
Ja rozkręcam Border, ale w głowie kiełkują mi pomysły na dwa następne opowiadania...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Cmentary
Zagubiony w labiryncie
Dołączył: 30 Lip 2006
Posty: 530
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z wioski Czarnej Śmierci
|
Wysłany: Czw 20:55, 05 Lip 2007 Temat postu: |
|
|
Agnes, a od czego są zacne kategorie?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Moony
Patronus to pestka
Dołączył: 06 Kwi 2007
Posty: 284
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5
|
Wysłany: Pią 8:53, 06 Lip 2007 Temat postu: |
|
|
A ja się muszę wziąć za moje opowiadanka bo są w stanie początkowym. Ale jakoś mi to idzie - opornie.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dila
Oswaja smoka
Dołączył: 24 Lip 2006
Posty: 488
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków/ Olesno
|
Wysłany: Pią 12:24, 06 Lip 2007 Temat postu: |
|
|
skończe, dodam, przeczytasz, będziesz wiedzieć. sami znajomi.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dila
Oswaja smoka
Dołączył: 24 Lip 2006
Posty: 488
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków/ Olesno
|
Wysłany: Pon 22:32, 09 Lip 2007 Temat postu: |
|
|
Tytuł oryginalny: The Hours
Autor: brak kontaktu
Język oryginalny: angielski
Oryginał: [link widoczny dla zalogowanych]
Gratis: W ramach ćwiczeń. Nie jest to szczyt twórczości tłumaczeniowej. Miniaturka. Mi się jednak podoba. Tłumaczenie jest średniej jakości, bo dawno już tego nie robiłam, a od dobrych dwóch miesięcy nie mam angielskiego. Niektóre słowa są dodane, zmienione lub wyrzucone by lepiej oddać treść w naszym języku. Miłego czytania. Zachciało mi się po przeczytaniu R.A.B.
Between the desire
And the spasm
Between the potency
And the existence
Between the essence
And the descent
Falls the Shadow
For Thine is the King
For Thine is
Life is
For Thine is the
This is the way the world ends
This is the way the world ends
This is the way the world ends
Not with a bang but whit a whimper
T. S. Eliot, The Hollow Man
The Hours – Godziny
xiii.
Kuca nisko, siada. Palce zaciska wokół łyżki i wydaje mu się, że jest to majestatyczne. Król, bóg, ze skrzydłami ze złota lub starożytnego srebra. Pozbawiony rodzinnego dobra, ponieważ nie ma tu nic co określałoby jego tytuł, imię lub historię. Chłopak z głową w chmurach kuca nisko pod stołem. Ukrył się.
Jego ojciec nie widzi go, ani nie zwróciłby na niego uwagi, gdyby go widział. Dziecko z garnkiem na głowie zamiast hełmu i łyżką zamiast miecza. Matka zapewne strąciłaby mu garnek z głowy, wyrwała łyżkę i kazałaby mu wszystko posprzątać. Później powiedziałaby mu, że ma przestać się wygłupiać i przebrać się do obiadu na który przyjdą jacyś goście (zawsze na obiad przychodzili goście – jakieś ładne panie, dobrze ubrani panowie lub na czarno odziani ludzie wzbudzający w nim strach). Woli snobistyczne podejście ojca niż brak zainteresowania ze strony matki.
Jest rano, na dworze burza, pioruny trzaskają dziko. Idealny dzień dla kogoś takiego jak on. Chce wybiec na dwór prosto w burzę, lecz nikt by mu na to nie pozwolił, wiec zamiast tego siedzi pod stołem i bawi się w króla. Chciałby bawić się z Regulusem, lecz jego brat boi się piorunów i ukrywa się w pokoju Andromedy, zapominając o burzy i grzmotach i słuchając bajek opowiadanych łagodnym głosem kuzynki. On nie lubi bajek – za dużo w nich romansów i za mało akcji, za mało życia, które on nauczył się już zmieniać.
Jest coś złowieszczego w tym domu podczas burzy – coś jak więzienie, które jest nieuniknione i zamyka cię w pułapce. Regulus uważa, że to dobrze siedzieć w środku, gdy pada, chociaż sam tego nienawidzi. On raczej się nudzi, albo z czegoś się śmieje niż siedzi pod stołem i udaje, że stopy ojca to królewscy poddani.
xii.
Kuca nisko, czeka na Regulusa. Andromeda mówi mu, że to źle robić psikusa swojemu małemu, naiwnemu bratu, lecz on wie, że ona jest tylko zaniepokojona, ponieważ to ona będzie pocieszać Regulusa, gdy będzie po wszystkim. On niespecjalnie się tym przejmuje. Zaczyna dusić się w masce. Ma nadzieję, że Regulus pospieszy się i przejdzie wreszcie obok, ponieważ on zaczyna już odczuwać pewne niewygody w tym kostiumie.
Słyszy kroki i przygotowuje się. W następnej chwili skacze do przodu, wyjąc. Regulus krzyczy, odskakuje kilka kroków i wtedy – nie liczył, że Bellatrix będzie z nim. Łapie go mocno i potrząsa nim. Krzyczy na niego, że jest idiotą i, że tak traktuje swojego brata. Mówi, że oberwie mu się, gdy tylko jego ojciec wróci do domu. Jest tym trochę zmartwiony, lecz widok miny Regulusa jest tak zabawny, że nie obchodzi go to zbytnio. Jest przyzwyczajony do wpadania w kłopoty. Oni w gruncie rzeczy nie mówią dobrze o nim. Zawsze mówią coś w stylu: „To Syriusz, łobuz” albo „Ale z niego urwis, nieprawda?”
Mówią dobrze o Regulusie. Na przykład jaki też jest przystojny (obaj wyglądają bardzo, bardzo podobnie), jaki uprzejmy (Syriusz jeśli chce, też umie być uprzejmy), albo jaki jest mądry (Syriusz uważa, że jest mądrzejszy). Ale to zawsze ten mały szkodnik, Syriusz, mówią tak dwuznacznie, że zastanawia się czy to sentyment czy nienawiść. Udaje, że to sentyment i dodaje rodzicielską miłość do swoich zabaw pod stołem.
Ojciec mruży oczy niebezpiecznie i wysyła go bez kolacji spać, prawie jak gdyby chciał w ten sposób ukarać swego syna za nękanie brata.
xi.
Jest na dworze i bawi się, kiedy jakiś dwóch facetów ubranych w czarne szaty podchodzi do niego. Zaczynają zadawać mu różne pytania o życiu po śmierci i zbawianiu. Syriusz gapi się na mężczyzn, jakby w życiu nie słyszał czegoś podobnego (bo nie słyszał, ale mężczyźni o tym nie wiedzą, a nawet jeśli, to i tak ich to nie obchodzi). Jeden z mężczyzn kontynuuje swój wywód tłumacząc Ostatnią Ceremonię i mówiąc o przebaczeniu. Syriusz słucha i uśmiecha się pod nosem, a potem wraca do domu i mówi wszystko swojej matce.
Ona śmieje się i mówi, że mugole nie wiedzą nic o niczym i, że księża są bez znaczenia.
Myśli, że „piekło” brzmi jak jakieś bardzo złe miejsce, jednak nawet ono musi być lepsze, niż to, gdzie jest teraz. Nie mówi tego matce.
x.
Andromeda opowiadała mu kiedyś bajkę o dziewczynce, która spała przez lata dopóki wszystko wokół niej się zmieniło. Syriusz nie widzi w tym żadnego problemu.
ix.
Kiedy dostaje swój list z Hogwartu ten jest mokry od deszczu i musi iść z nim do Narcyzy, żeby go wysuszyła, ponieważ Andromedy nie ma w pobliżu, a Bellatrix już z nimi nie mieszka (nie wie gdzie są jego rodzice czy wujek i ciocia; nie obchodzi go to zbytnio). Pergamin jest poplamiony na zielono, a list nadal wygląda na mokry, chociaż jest suchy. Narcyza jest dobra w zaklęciach.
Rozmazane smugi atramentu uniemożliwiają przeczytanie listy, ale on i tak wie, co jest w nim napisane. Jedzie do Hogwartu. Jakoś myślał, że będzie z tego powodu szczęśliwszy, ale nikogo nie ma obok, nawet Regulusa, kto mógłby się z nim cieszyć. List nagle stracił swoje znacznie w tym deszczu, rozmazanych smugach atramentu i przez brak osób, które powinno to obchodzić. Nie jest pewny, czy to w ogóle coś znaczy. Tylko – tak, możesz czarować. Mamy odpowiednią szkołę do tego.
Nie jest wyjątkowy z powodu magii i gdzieś tam w środku jakaś część jego dziecięcych marzeń znikła. Jest kolejnym dzieciakiem, który potrafi czarować. Dorastanie wokół magii upowszechniało ją, a do tego był „karmiony” tyloma bajkami, że nawet wierzył, że na szczycie wieży mieszkają czarownice, które warzą eliksiry albo magicy posługujący się dziwnymi sztuczkami – mimo iż wiedział, że magia naprawdę istnieje i jak działa.
Wygładza pergamin, kładzie go na stole i uważnie go studiuje szukając czegoś głębszego między wierszami. Jednak jedyne, co widzi to zielony atrament i swoje własne odciski palców.
viii.
Jest w Wielkiej Sali, otoczony uczniami. Widzi twarz Andromedy i Narcyzy przy jakimś odległym stole, gdy decyduje się być innym. Co dobrego, zastanawia się, w tym, że umie się czarować jeśli robi się dokładnie to, co inni? Po co zostać kolejnym uzdrowicielem czy politykiem? Dlaczego by nie poskramiać smoki czy grać w quidditcha? Świat jego rodziców z wieczornymi przyjęciami i potańcówkami był o neony oddalony od takich myśli.
Uśmiecha się do siebie. Żeby nie być jak jego brat, jak ojciec, wujek, jak ktokolwiek z nich. Być tym Blackiem, który odważył się zbuntować. Ten król-bóg, który wyzwał na pojedynek niebo. Brzmi to dobrze, gdy o tym myśli do momentu, gdy przypomina sobie, że wcale nie jest szlachcicem, niezależnie od tego jak jego rodzina się zachowuje. Więc jeśli nie jest królem, tym samym nie jest bogiem. Jest tylko dzieciakiem, magicznym czy też nie, z problemem, którym musi się zmierzyć albo nauczyć się z nim żyć.
Jest powód żeby być dzikim, być innym i to część nagrody – być wyrzutkiem. To zabawa na jakiś czas, lecz odejść jest o wiele trudniej niż zwyczajnie zostać. Wydaje mu się, że nawet nie potrafi ich zostawić – co, jeśli powiedzą zwyczajnie „nie”?
– Nie Syriusz, nie możesz uciec z domu/być Gryfonem/buntować się.
To nie ma znaczenia. I tak będą chcieli go powstrzymać.
Kłamałby, gdyby powiedział, że to jest naprawdę to, czego chce. Już dawno przestali go „nawracać”, a to żadna frajda robić coś, gdy nikt nie próbuje cię powstrzymać. Więc jest nowy plan – załatw ich ich własną bronią tak, by zaczęli cię doceniać.
Brzmi dobrze. Teraz byłoby dobrze, gdyby mógł jeszcze wprowadzić swój plan w życie.
I to jest ta trudniejsza część. Mieć plan jest proste, gorzej wprowadzić go w życie. Właściwie kto decyduje się na życie wyrzutka? Jakby nie było, jest tyle czasu na przemyślenia między Abercrombie i Black.
Mówi kapeluszowi, że jest mu obojętne do jakiego domu go przydzieli, dopóki nie jest to Slytherin. Im bardziej szokujące, tym lepiej. Kapelusz mruczy coś i przydziela go do Gryffindoru.
Takie zachowanie doprowadzi kiedyś, że go zabiją lub aresztują, jest tego pewny. Problem tkwi tylko w tym, że go to nie obchodzi.
vii.
Matka macha mu na pożegnanie, gdy zatrzaskuje jej drzwi przed nosem. Nigdy nie czuł się taki wściekły i samotny. Biegnąc, nie zdaje sobie nawet sprawy dokąd zmierza. Staje w blasku migocących lamp, które tworzą cienie razem z deszczem i piorunami – razem z jego własną dziką stroną, jasną, surrealną i intensywną. Nie wie, gdzie najpierw iść – do Jamesa, do Remusa czy z powrotem do domu.
W domu jest nieproszony, i nie może powiedzieć, że w domach jego przyjaciół jest inaczej. To, czego naprawdę chce, to uciec pod stół do swojego królestwa butów, garnków i łyżek. Lecz jeśli raz dotrze do ciebie...
Nie można tego po prostu nie wiedzieć. I właśnie dlatego nienawidzi siebie za to. Za bycie takim nieprzemyślanym i rzucającym się w bezcelowy wir buntu. Mógł być taki, jak Regulus. Mógł grać według ich zasad. Mógł być tym wzorowym synem. Mógł to zrobić. A teraz jego rodzina macha mu na pożegnanie gdy ucieka, a on stoi w burzy co zwykle było bardziej interesujące niż siedzenie w domu...
... nigdy by go nie zaakceptowali. Nawet, jeśli zrobiłby wszystko dobrze. Zawsze był zbyt inny. Taki wyrzutkowy marzyciel. Zbyt zmienny by być przyjętym do rodzinny z otwartymi ramionami. Zbyt nieprzewidywalny, by można było mu ufać.
Nienawidzi ich. I nie mija dużo czasu zanim dochodzi do wniosku, że zawsze to robił.
vi.
Nie chce uwierzyć, że Peter jest szpiegiem. Tak wiele mu zrobił – żartował z niego, nabijał się i robił głupie kawały. Chce wierzyć, że Peter jest na tyle silny, żeby zrozumieć, że są przyjaciółmi, nawet jeśli on nie jest tego taki pewny. Desperacko myśli, że nie krzywdził ludzi swoim zachowaniem.
Dlatego mówi, że to Remus, nawet jeśli ten nie dał mu nigdy powodu, żeby mu nie ufać. Nawet jeśli Remus nie raz mówił, że wolałby umrzeć, niż pomóc Voldemortowi. Po prostu nie umie uwierzyć, że to Peter – dlatego musi być to Remus. James podziela jego zdanie, Lily jest sceptyczna; tym bardziej powtarza: „Remus, Remus, Remus”, dopóki się z nim zgadza. W myślach obraca wszystkie zdarzenia tak, by wyglądało na to, że to stary, dobry Lunatyk, jednak gdzieś tam w środku wie, że wygląda to na jego sprawkę, a nie Remusa, który częściej wygrażał mu palcem, a nie na odwrót.
Nie myśli o tym. Jakby nie było, pan prefekt jeszcze go nie zabił.
v.
Azkaban jest zimny, mokry i przez pierwsze kilka tygodni wydaje mu się, że jedyne co widzi to twarze dementorów. Ciągłe toniemojawinaporszęproszęniechciałemtegowybaczminiechciałemtegoprzperaszam stające się głośniejsze, pochłania do reszty. Dopóki nie uczy się blokować tego. I dopiero wtedy rozumie dlaczego wszyscy mówią o krzykach w Azkabanie. Lepiej zwariować niż słuchać.
Lecz obłąkanie nie jest opcją, nie jeśli widzi się ją tyle razy w swojej rodzinie. Wie jak zamknąć się w sobie aby nie widzieć, nie słyszeć, nie odczuwać. Jest to nie lada wyzwanie przez pierwsze sześć miesięcy, lecz pomaga. Dopóki nie staje przy kratach śmiejąc się, płacząc lub krzycząc, wykorzystując swoje własne szaleństwo do blokowania wszechobecnego obłąkania.
I potem zauważa, że potrafi jeszcze zamienić się w Łapę i jako pies jest prawie odporny.
Nie jest nigdy pewny czy jego odkrycie jest zbawieniem czy przekleństwem.
iv.
Zaczyna myśleć, że prędzej spłonie w piekle, niż wybaczy.
iii.
Harry patrzy na niego oczami Lily i twarzą Jamesa, a on prawie chce błagać go, żeby go zabił. Nie potrafi sobie z tym poradzić. To dziwne – mógł zrobić wszystko idąc do Azkabanu, ale teraz będąc na zewnątrz, kiedy jest wolny, kiedy wreszcie chce wszystko naprawić – nie mogło być gorzej.
Rany nigdy się nie zagoją do końca. Teraz jednak musi sobie z tym poradzić i naprawić, chociaż pali jak ogień albo jak uderzenie piorunów. Nigdy tego nie pojął – tą najbardziej bolesną stroną nie jest sama akcja, tylko pogodzenie się z nią. Być zranionym wcale nie boli. Leczenie ran pali jak wszystkie ognie piekła.
Pozwala Harry’emu myśleć, że był Strażnikiem Tajemnicy, ponieważ sam chciałby nim być. Byłoby prościej, gdyby zwyczajnie był mordercą należącym do Azkabanu. Byłoby o wiele prościej, gdyby pozwolono mu odejść. Pozwoliłby Harry’emu zabić siebie, lecz potem dociera do niego, że ten ma prawie czternaście lat, i nawet jeśli zna odpowiednie zaklęcie, nie potrafiłby go użyć. I potem myśli, że sam by się zabił co jednak byłoby porażką. To nie jest twoje zadanie. Albo umrze śmiercią naturalną albo będzie wkurwiał kogoś tak długo, dopóki ten go nie zabije.
I tak siedzi w Wrzeszczącej Chacie pozwalając by wszystko spływało po nim, jak po ścianie i prawie śmieje się na głos. Prawie. Lecz nie ma w tym nic śmiesznego. Byłby to pierwszy raz gdy się z czegoś śmieje, jednak wydaje mu się jakby tańczył na czyimś grobie.
Więc pozwala Lunatykowi opowiedzieć całą historię i patrzy ze złością na Petera, żeby nie myśleć o tym. Nienawidzi go za to, co zrobił.
Porzuca wir wspomnień i myśli i skupia się na chwili. Zabić Petera – to jedyne, co się liczy. Skonfrontowanie się z rzeczywistością nastąpi później.
ii.
Dom rodziny Blacków jest zakurzony, nieużywany. Pusty. Stary. I jeszcze...
Czuje jakby dopiero co wrócił do domu. Nawet jeśli porzucił go lata temu, obiecując, że nigdy do niego nie powróci, czuje się w nim bezpiecznie, a to doprowadza go do szału. Nie chce czuć jakby dopiero wpadł w otwarte ramiona, szczególnie gdy te nigdy go nie obejmowały. Chce stanąć w holu i krzyczeć na całe gardło, że nie jest śmierciożercą, że jest niewinny, że nikogo nie skrzywdził. Chce żeby zmarli Blackowie usłyszeli od niego, że mogą iść do diabła.
Lecz z rodziny nie można tak zwyczajnie zrezygnować. Zawsze pozostanie jakiś ślad po nich, jakiś cień. Zostawił ich wszystkich, lecz nie ma czegoś takiego jak wyrzeczenie się własnej krwi. Nadal ma te same rysy twarzy co Regulus, gdziekolwiek jego zmarły brat jest. Nadal ma te same oczy co jego matka, jak bardzo zimne i okrutne by były. Buty jego ojca nadal są jego królewskimi poddanymi, gdziekolwiek by teraz leżały.
Bierze najbliżej leżącą rzecz – wazę, prawdopodobnie bardzo drogą i starą – i rzucą nią o ścianę, roztrzaskując ją. Jego matka krzyczy nagle, a on prawie dostaje ataku serca, dopóki nie rozumie, że to tylko obraz. Staje naprzeciw niej, patrząc jak wrzeszczy na niego, i uśmiecha się.
- Witaj matko. Jak się czujesz tego poranka?
i.
Jest coś dziwnie niewłaściwego w tym, że zostaje zabity przez Bellatrix. Szczególnie w taki mało klimatyczny sposób. Widzi to nawet gdy już upada – w życiu po śmierci rozmawiając z jakimś dziwnym gościem (może to Jimi Hendrix lub Phinneas Nigellus) – Och, jak umarłeś?
Wpadłem przez zasłonę.
Jakie to patetyczne. Wpadanie przez zasłony nie powinno mieć tak fatalnych skutków. Jest bardziej zły za to w jaki sposób to się dzieje, a nie z samego faktu, że w ogóle się dzieje. Jakby nie było, przez dłuższy czas był prawie jak martwy. Nie przeszkadza mu samo umieranie, lecz z umieranie zanim mógł poprosić Harry’ego o wybaczenie.
Bo jeśli syn Lily i Jamesa potrafi mu wybaczyć, że przekonał ich do winy Remusa, że nie był w stanie uwierzyć, że jego zachowanie nikogo nie skrzywdziło, że nie był jedną wielką pomyłką – wtedy jest ok.
Lecz umieranie bez przebaczenia jest bolesne i ironiczne. Ponieważ pamięta opowieści o Ostatniej Ceremonii i oczyszczeniu z których kpili jego rodzice, i wtedy zastanawia się... Czy będzie mu wybaczone? I mino, że nikogo nie zabił, czuje się winny. Wszystko jest z jego winny. Nawet zniknięcie i pojawienie się Voldemorta.
Nikt nie twierdził, że gojenie ran będzie proste.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Agnes
Administrator
Dołączył: 20 Lip 2006
Posty: 686
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Mroczna Puszcza
|
Wysłany: Śro 12:57, 11 Lip 2007 Temat postu: |
|
|
Opowiadanie dobrze dobrane. Na czasie ostatnio. Po R.A.B. i "Braciach.".
Takie syriuszowo-melanocholijnie. Interesujące spojrzenie na świat i wydarzenia.
I dobre tłumaczenie. Chociaż nie czytałam oryginalnej wersji ^^
Ach, ten Syriusz.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Moony
Patronus to pestka
Dołączył: 06 Kwi 2007
Posty: 284
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5
|
Wysłany: Pią 11:41, 13 Lip 2007 Temat postu: |
|
|
Ja jescze nie skomentuję tekstu, bo pomyślą, że coś mi się stało ale obiecuję - wrócę to poczytam!
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|